Damian Nowak is a CEO at Virtkick. He's a Ruby coder, an Arch Linux hacker, and drinks good beer.
Dzisiaj przypadkowo trafiłem na stronę, na której wychwalano budynek mojego wydziału. Osoba, która nie studiuje na ETI mogłaby naprawdę uwierzyć, że ten budynek jest wręcz perfekcyjny. Niestety, tak nie jest. Ten wpis będzie stanowił uzupełnienie artykułu na MuratorPlus.pl o negatywne strony budynku nowego ETI.
Zacznijmy od audytoriów. Fajnie by było, gdyby na audytoriach siedziało się wygodnie. Z zewnątrz audytorium wygląda bardzo ładnie, jednak wystarczy posiedzieć 20 minut, by przekonać się, że na tych siedzeniach nie idzie po prostu usiedzieć. Stare, komunistyczne audytorium w gmachu wydziału Oceanotechniki, choć ciasne i obskurne, jest wygodniejsze niż to nowe. Bardzo dużo osób zgadza się ze mną, że na audytoriach nie idzie usiedzieć. W dodatku odległość siedzenia od blatu jest zbyt duża - nie idzie pisać w zeszycie, będąc opartym. Można pisać na kolanie, ale chyba nie o to chodzi.
Warto by też zadbać o mazaki. Mazaki na audytoriach i w salach lekcyjnych są prawie zawsze zużyte i tylko pierwsze rzędy mogą cokolwiek przeczytać. Jednak mazaki to drobnostka w porównaniu z nagłośnieniem. Nagłośnienie audytoriów jest po prostu słabe. Jeden wielki głośnik z przodu nie nagłośni wystarczająco całego audytorium. Cicho mówiących wykładowców praktycznie nie słychać w tylnych częściach audytorium. Porównując nagłośnienie do Uniwersytetu Gdańskiego, gdzie miałem przyjemność pisać egzamin FCE, Politechnika wypada bardzo mizernie. Na Uniwerku głośniki znajdowały się w suficie (mnóstwo ich) i w każdym miejscu audytorium głos był jednakowo słyszalny. Pisanie egzaminu w części Listening było przyjemnością. Na ETI nie byłoby to niczym przyjemnym.
Ostatecznie, gdy rozładują się baterie w mikrofonie, w biurku wykładowcy na audytorium nie znajdują się zapasowe baterie. Wykładowca musi iść na dół na portiernię i poprosić o nowe baterie… oczywiście tego nie zrobi, bo zabierze to 5 cennych minut. Dalsza część wykładu odbywa się więc bez mikrofonu. A wysztarczyło umieścić w biurku zapasowe baterie.
Nie tylko audytoria są niewygodne. Krzesła w salach lekcyjnych są również niewygodne - mają tak małe oparcia, że tylko dzieci przedszkolne siedziałyby na nich wygodnie. W dodatku większe osoby nie mieszczą się w ławkach - krzesła są zbyt wysokie, a ławki mają zbyt nisko blat. Efektem jest zgnieciona górna część nóg. I znowu stare, 20-letnie krzesła i ławki okazują się wygodniejsze, niż te nowe.
W budynku działa sieć bezprzewodowa WETI_PG. Szkoda tylko, że moc sygnału jest tak słaba, że korzystanie z Internetu w audytoriach jest utrudnione, a czasem niemożliwe. W tak nowoczesnym budynku zapomniano też o tym, by laptopy wykładowców miały dostęp do Internetu (te laptopy, które stoją na stałe w audytoriach). W bibliotece znajduje się ok. 30 stanowisk komputerowych. Dobrze by było, ażeby był na niej dostęp do Internetu. W ostatnim tygodniu na moje trzy wizyty, dwa razy sieć nie działała.
Gdyby budynek nosił miano inteligentnego, musi w nim panować normalna temperatura. W laboratoriach komputerowych często jest albo zbyt gorąco albo zbyt zimno. Sporadycznie zdarza się wąchać smród z klimatyzacji. Ewenementem jest biblioteka, w której zawsze jest tak gorąco, że chciałoby się po prostu siedzieć na gołej klacie.
I jeszcze mały szczegół, w sumie mało ważny, ale zawsze - drzwi frontowe, jak i boczne otwierają się bardzo wolno.
Myślę, że projektując ten superinteligentny budynek zapomniano o rzeczach podstawowych - budynek ETI powinien być przede wszystkim wygodny, a dopiero potem funkcjonalny i zbajerowany.